niedziela, 18 maja 2014

Agresywny delfin

 Jim popatrzył na mnie jak na idiotkę, ale po chwili wcisnął mi w ręce czarne jeansy i równie czarną bluzę z kapturem. Pomyślałam, że dla Jima nie ma innych kolorów oprócz czerni.
- Dziękuję - powiedziałam. Chłopak mruknął coś i odwrócił się w stronę Rose. Podeszłam do kąta i szybko ubrałam spodnie. Odrobinę za duże to za mało. Ledwo trzymały się na moich biodrach, a nogawkami z powodzeniem mogłam szorować kamienną podłogę. Podwinęłam je kilka razy i było w miarę w porządku. Gdy założyłam bluzę poczułam jak tonę w materiale. Wcale mnie to nie ucieszyło, zważywszy na ostatnie wydarzenia. Przynajmniej było mi ciepło. I w końcu pozbyłam się szkolnej spódnicy, która przeszkadzała mi w każdej czynności. Bez żadnych wyrzutów wyrzuciłam ją w jezioro. Podeszłam do Hasana i pogładziłam go po głowie. Jego róg zajaśniał lekko. Mam przenośną latarnię - pomyślałam. 
 Cmoknęłam i zwierzę ruszyło za mną w stronę Rose i Jima. Ruda stała z naburmuszoną miną i posyłała mi gniewne spojrzenia, które w połączeniu z rudymi włosami i - zwykle spokojnym - charakterem wyglądało dość komicznie. Niewprawiona w docinkach nie wiedziała jak dobrze pokazywać złość. Rose zawsze była otoczona kochającą rodziną. Zawsze otaczali ją tylko przyjaciele. Nigdy nie miała wrogów. Teraz umyślnie czyniła ze mnie złą postać w tej historii. Bo w końcu to mój ojciec był śmierciożercą*. To moi rodzice umieścili mnie w sierocińcu, nie jej. Z drugiej strony mieli dobre intencje - chcieli chronić mnie przed gniewem Lorda Voldemorta. Mimo tego, że ich nigdy nie poznałam to żywiłam do nich urazę z tego powodu. Przez jedenaście lat przyjaźniłam się z bezpańskimi psami i słuchałam docinków na temat mojej bladości i czarnych jak smoła włosów. Trup, umarlak, solara - to tylko niektóre określenia.
 Trzymając spodnie podeszłam do nich i zapytałam chłopaka-węża o pasek. Rose zrobiła wielkie oczy i o mało co nie rzuciła się na mnie z pięściami. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy jak zazdrość zmienia ludzi. Jim westchnął i wyciągnął swój ze szlufek. Okazał się za duży, ale przynajmniej nie musiałam trzymać spodni. Naprawdę nie chciałam prowokować Rose ani psuć naszej przyjaźni, ale ona chyba tego nie rozumiała. Najprawdopodobniej chciała żebym jak najszybciej stąd poszła, bo poklepała Hasana po grzbiecie i drwiąco powiedziała:
- No wsiadaj, Harriet
Jednorożec odwrócił łeb w jej stronę i o mało co, nie wybił swoim rogiem jej oka. Skulił uszy i kłapnął zębami tuż przed jej twarzą. Pogładziłam go po szyi i powiedziałam
- On nie lubi gdy ktoś go klepie po grzbiecie. Wiesz - instynkt obronny, na wypadek gdybyś okazała się no nie wiem... Agresywnym delfinem.
Rose przez chwilę stała w totalnym oszołomieniu. Wdrapałam się na grzbiet Hasana. 
- Agresywny delfin? - zapytała z irytacją. - Czy przypominam ci w jakimś stopniu delfina?!
- Nie - udałam, że głęboko się nad czymś zastanawiam - bardziej przypominasz wiewiórkę z wścieklizną - powiedziałam i dałam sygnał łydkami by Hasan ruszył do przodu. Jim szedł tuż obok mnie, a Rose wystawiła mi język jak pięcioletnie dziecko. Czy to na pewno jest ta Rose która wpadła ze mną do tych korytarzy?
 - Wiesz gdzie jechać? - zapytał.
- Niekoniecznie.
- Nie zgub się. Nie chciałbym znowu cię szukać.
- Ta... Rose by się wściekła.
- Spróbuj ją zrozumieć.
- Nie umiem - przystanęliśmy przy wylocie jaskini. 
- Masz - powiedział i wcisnął mi w dłoń pierścionek. Był dość szeroki, wykonany ze złota. Na środku była wygrawerowana tarcza zegara. Resztę wolnej przestrzeni zajmował napis tunc potest Contra*. Spojrzałam pytającym wzrokiem na Jima.
- Dzięki temu ciemność nie będzie mogła kontrolować twojego czasu. 
Podziękowałam i włożyłam pierścionek na palec. Taki mały, a taki silny. 
- Odprowadzisz Rose na zewnątrz? - zapytałam. To, że w tej chwili byłyśmy skłócone nie oznaczało końca naszej przyjaźni.
- Postaram się. 
Poklepałam Hasana po szyi. Jego róg zabłysł czystym światłem. Weszliśmy w ciemność. 





Dodałam rozdział szybciej niż zwykle ;') Jestem z siebie dumna.
* rodzice Aroosy to Regulus Arcturus Black i Roxanne Malfoy
*"ochraniam przed czasem"
To tyle z wyjaśnień. Dziękuję za każdy komentarz c: Nawet nie wiecie ile motywacji zawiera zwykłe "czytam".

6 komentarzy:

  1. Byłam już kiedyś na twoim blogu chyba...
    Tak czy inaczej bardzo mi się podoba :)
    http://want-cant-must.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. To mnie zastanawia, sama musiałam latać do podbijania z własnym indeksem przez trzy lata. A teraz co? Mam dodatkowe imię, a konfesjonału nie widziałam od x czasu. Widać, jak ten indeksowy system zachęca młodzież do uczestnictwa w nabożeństwach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :D Jak zwykle zresztą :* Czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Żałuję, że Twoje rozdziały nie są nieco dłuższe, bo po przeczytaniu ich czuję straszny niedosyt. Zazdrość naprawdę niszczy ludzi, oby Rose aż tak się w nią nie zapadła. Mam nadzieję, że szybko odnajdą wyjście z korytarzy.
    I liczę też na szybką publikację nowego rozdziału! :---)
    http://vita-in-terra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, co wy wszyscy tacy słabi, przecież ten film jest prawie kultowy. A jeśli nie kultowy to przynajmniej baaaardzo znany. XDXD

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się całkowicie z Felicją, pisz dłuższe :D

    OdpowiedzUsuń