czwartek, 28 listopada 2013

Ręka Fatimy

Na szczycie strony widniał tytuł ,,Ręka Fatimy''. Przejechałam po nim palcem. Treść  była dość krótka, jakby napisana tylko po to by coś znajdowało się na stronie. Wielka ilustracja zajmowała stronę obok, przedstawiała dłoń z okiem na środku, otoczonym okręgiem, resztę dłoni zdobiły kwiaty i wzory kojarzące mi się z kulturą hinduską. Szybko przeczytałam treść. ,,Symbol używany w krajach arabskich i w Izraelu w amuletach mających chronić przed Złym Okiem. Nazwa nawiązuje do córki Mahometa Fatimy-Zahry''.
- Tylko tyle? - krzyknęłam. Głowy moich przyjaciół automatycznie zwróciły się w moją stronę. Znikoma ilość tekstu nie dawała nic, żadnego pojęcia co mamy robić dalej. Żadnej cyfry bądź liczby, która pokazałaby nam pod którym obrazem jest dalsza część zagadki. Żadnej wskazówki, ale jednak coś, a mianowicie rysunek i łaciński napis, łączyły stronę ze Zbioru z tym na ścianie. Więc logicznie myśląc, rzecz czy napis którego szukam muszą być tu, w tej książce, na stronie 42. Strona 42. Czterdziesty drugi obraz. 
-Co tam masz? - James zerknął przez moje ramię na otwarty Zbiór. Odwróciłam głowę i wzrokiem napotkałam jego oczy. Wydały mi się nadzwyczajne ładne. Szybko znów spojrzałam w książkę i prosiłam moje policzki by się nie rumieniły. Aż zrobiło mi się głupio, że mogłam tak pomyśleć o jego oczach. Usilnie wbiłam wzrok w litery, ale wciąż czułam jego wzrok na sobie. Nie myśl o nim, nie myśl...
-Czterdziesty drugi. - wymamrotał i odsunął się. Wciąż jak głupia patrzyłam na litery, jakbym czekała żeby ułożyły się w zdanie z odpowiedzią. Złe Oko. Że niby co to ma być? A może ten skrzat, Vivu, wrobił nas i teraz siedzi na jednym z tych foteli stojących przed portretem i wraz z Margaret śmieje się jacy jesteśmy głupi? Może po prostu manipulowanie nami sprawa mu przyjemność? Przeszukałam wzrokiem pokój. Teddy przeglądał książki, Rose zaplatała swoje rude włosy w dwa warkocze, Al leżał znudzony na łóżku, Scorp przyglądał się obrazom, a James... James uważnie przyglądał się czterdziestemu drugiemu. W przeciwieństwie do pozostałych przedstawiał oko z intensywnie czerwoną tęczówką. Oko. Coś zamigotało w moim mózgu. Poderwałam się na nogi, wciąż trzymając zbiór. Złe oko. Zrobiłam krok. A co jeśli ten obraz to zmyłka? Przecież tak bardzo różni się od innych. Potter widocznie nic nie odnalazł w malunku, chwycił dłońmi ramę i lekko szarpnął. Nie! On nie może tego zerwać! Odrzuciłam na bok Zbiór i odepchnęłam chłopaka. Niestety, jednocześnie zahaczyłam o coś twardego i jak deska poleciałam na niego. Potter jeszcze próbował mnie złapać w powietrzu, ale i tak skończyliśmy na podłodze w dość dziwnej pozycji. Twarzą uderzyłam w jego twarz, a jego ramiona dość mocno oplotły moją talię. Gwałtownie podniosłam głowę w górę. Teraz to na pewno moje policzki paliły się od czerwieni. Odruchowo spojrzałam na jego twarz. Uśmiechał się. Sturlałam się na podłogę i wstałam. Oczekiwałam oczu wpatrzonych w nas, ale cała grupa stała przy drzwiach. Strzepałam spódniczkę i podeszłam do nich. Na środku stał Vivu.
- ... wtedy stąd wyjdziecie. - dokończył.
Spojrzałam na Rose pytającym wzrokiem, ale ruda tylko wzruszyła ramionami. Skrzat już miał zamiar wyjść, ale zatrzymał się i podał mi zgniecioną kartkę. Wzięłam ją od niego i rozwinęłam. Qui spectat altius situm. Kto głęboko patrzy widzi więcej. Vivu mrugnął i wyszedł. Wszyscy spojrzeli na kartkę którą trzymałam w dłoni.
- Klapa. - powiedział James.
- Jaka klapa! - krzyknęła Rose -  Mamy tłumaczenie słów, a ty twierdzisz, że to klapa?! - ruda odwróciła się na pięcie.
- Nie, nie taka klapa. Klapa w podłodze.
Wszyscy odwróciliśmy się. James stał z rękami w kieszeniach i zadziornym wzrokiem patrzył na nas tymi pięknymi oczami... Nie, one są obrzydliwe, odbija mi. Obok niego była klapa w podłodze. Najzwyklejsza, z metalowym kółkiem, którym można byłą ją otworzyć i z... dziurką na klucz.
- Tu jest ten sam napis co na ścianie i w książce. - dodał Scorp, uważnie przyglądając się znalezisku.
- Zgaduję, że nikt z was nie ma klucza w kieszeni. - zażartował Teddy.
- Poczekaj, może coś znajdę. - dodał Al i oboje roześmiali się. Podniosłam Zbiór z podłogi i podeszłam do klapy.
- Jak myślicie, jest chroniona jakimś zaklęciem? - zapytałam.
- Nie wiem, ale zaraz to sprawdzimy. - odpowiedział James i z całej siły kopnął w nią. Drewniane deski nawet nie drgnęły, ale chłopak złapał się za stopę.
- Jest. - odpowiedział głosem pełnym bólu.
- I co teraz? - zapytała Rose
Nikt nie odpowiedział. Znaleźliśmy się w kropce. Każdy, oprócz Jamesa skaczącego na jednej nodze, miał minę filozofa.
-Właściwie to co powiedział Vivu? - zapytałam po dłuższej, cichej chwili.
-Powiedział, że jest coś takiego jak Obrońcy i Przyjaciel.
-Co to dokładniej? - wtrąciłam
-Nie przerywaj mi, to się dowiesz. Jest także Strażnik Zbioru, nawiasem mówiąc to ty - poczułam się zdezorientowana - W każdym bądź razie najpotężniejszą postacią w tych korytarzach jest Lyonel. Jej obraz wisi gdzies w tym pokoju i te wszystkie zagadki służą do znaleziena jego. Obrońcy powinni mieć dwa naszyjniki z Okiem Proroka, jeden ze złota, drugi ze srebra - poczułam się jeszcze bardziej... dziwnie. -Ich zadaniem jest obronić... ludzi przed gniewem Lyonel. Przyjaciel będzie się z nią komunikował, nie mam pojęcia jak. A Strażnik Zbioru... Strażnik Zbioru ma pilnować książki, czyli robić to co ty dotychczas. A... Jest jeszcze coś. Przyjaciel jest bardzo ważną osobą, bo jeśli dogada się z Lyonel mamy szansę na wydostanie się stąd. Jeśli ją zdenerwuje, wkroczą Obrońcy i odeślą ją z powtorem... tam gdzieś. Tylko, że wtedy nie mamy szans na wyjście spod ziemi.
-Gdzie są te naszyjniki? - zapytałam
-To też trzeba znaleźć, zresztą jak wszystko tutaj.
Przez chwilę przyglądaliśmy się Jamesowi skaczącemu po całym pokoju. Kto głęboko patrzy widzi więcej. Podeszłam do miejsca gdzie kiedyś wisiał obraz. Dłoń z okiem i napis wciąż wyglądały tak samo. Kto głęboko patrzy widzi więcej. Głęboko. Głębiej pod podłogą, głębiej w ścianie, głębiej w jeziorze, rzece... Głębiej w ścianie? Nie, to bezsensu...
-Black, ty suko!
To był głos Jamesa. Suko. Odwróciłam się w jego stronę. Suko.
-Dlaczego? -zapytałam, prawie płacząc. Zabolało mnie to. Mój przyjaciel nazwał mnie.... Nie chciałam na niego patrzeć, ale mimowolnie podniosłam głowę do góry. Teraz nie mogłam pokazać jaka jestem słaba. Nie mogłam.
-To wszystko przez ciebie, szmato!
Uporczywie wpatrywałam się w jego oczy. Były czerwone. Zupełnie jak to oko z obrazu 42. Widziałam w nich nienawiść. Nienawiść do mnie. Podszedł bliżej. Na ułamek sekundy spojrzałam na resztę. Stali i patrzyli na nas z niepokojem.
-James, uspokój się. - powiedziałam. Czułam, że to się źle skończy.
-Zamknij mordę. - podszedł jeszcze bliżej, stał zaledwie krok ode mnie.
-Uspokój się. - powiedziałam tym samym chłodnym głosem. To nie mógł być James. On, nawet gdy był najbardziej zdenerwowany, nie używał takich słów w stosunku do przyjaciół.
-Nie będziesz mówić co mam robić! - krzyknął i jednocześnie przyszpilił mnie do ściany. Zadrżałam. Czułam jego oddech na mojej twarzy.
-Puść mnie i uspokój się! - krzyknęłam mu prosto w twarz.
-Najpierw posłuchasz co mam do powiedzenia, szmato.
Coś przełamało się we mnie. O ile wcześniej chciałam ,,prowadzić'' cywilizowaną ,,rozmowę'' teraz miałam ochotę drzeć się na niego i oczerniać go z każdej strony, tak jak on mnie.
-To wszystko przez ciebie, rozumiesz?! To przez ciebie siedzimy tu! Przez ciebie Teddy i Malfoy cierpieli! Przez ciebie zawalamy naukę! Przez ciebie! Rozumiesz?! Wszystko przez ciebie!


2 komentarze:

  1. Wkurzył mnie James, tak na poważnie. Wszystko wszystkim, ale kobiet tak nie wolno traktować. Trafiłaś w sedno z tematyką bloga, a treść jest wspaniała :) Czekam na kolejne posty i pozdrawiam :)
    http://little-new-orleans.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny blog ; )

    Właśnie zaczynam i chciałbym cię prosić o odwiedzenie mojego bloga i napisaniu w komentarzu lub o wypełnienie ankiety co o nim sadzisz bardzo mi na tym zależy <3
    http://illuminat3night.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń