wtorek, 27 sierpnia 2013

Komnata Wiecznego Smutku.

-Co ty zrobiłaś?! - usłyszałam.
-Zrzuciłam nas w głąb Hogwartu, jeśli o to pytasz. - odpowiedziałam spokojnie. Mimo tego, że nasza sytuacja wyglądała kiepsko, nie czułam się źle. W okół nas była ciemność. I nic więcej.  A mimo tego czułam się bezpiecznie.
-Dlaczego zaciągnęłaś na dno nas wszystkich?! Jak chciałaś żyć w ciemnościach mogłaś sama tu wskoczyć!
Nie widziałam Jamesa, lecz czułam, że jest blisko. I czułam tą nienawiść bijącą od niego. Wsunęłam rękę do kieszeni i wyjęłam różdżkę.
-Lumos.
I tak jak się spodziewałam ujrzałam rozgniewaną twarz Jamesa na przeciwko mojej.
-Po pierwsze, nie jesteśmy w kompletnej ciemności. Po drugie, tu gdzieś jest Rose. Miałam sama jej szukać?
-Mogłaś nam chociaż powiedzieć co planujesz. - odwarknął,
-Jak mogłam wam zdradzić moje plany, skoro wymyśliłam je dopiero gdy stanęliśmy przed otwartymi drzwiami?
-Oh, czyli jesteśmy tu z przypadku?!
-Plujesz się. A po za tym, wątpisz w mój mózg? Tylko tak możemy odszukać Rose, nie rozumiesz?
-Wiem, że się pluję. A nauczyciele? Myślisz, że po co oni są?
-Na pewno nie do szukania uczennic pod murami szkoły. - odparłam i zgasiłam różdżkę.
                                                                             ~*~
Gdy James zmęczył się ciągłym marudzeniem, a Al padł z nudów, powoli odeszłam od nich i znów zapaliłam różdżkę. Trzeba się rozejrzeć po miejscu w którym mam zamiar spać, pomyślałam. Znajdowaliśmy się w małym, klaustrofobicznym pomieszczeniu. Ściany i podłogi były kamienne, nie było tu okien, ani żadnego mebla lub choćby obrazu. Ale były drzwi. Przeszłam nad leżącymi na środku braćmi i podeszłam do nich. W odróżnieniu od tamtych, te miały klamkę. I zamek. Nie miałam klucza. Spojrzałam na sufit. Była tam wielka dziura, wyglądała jak przewód kominkowy. Tyle, że tu nie było kominka. W pokoiku było strasznie zimno, mundurek szkolny nie dawał zbyt dużo ciepła. Nie nosiłam kilku par bluz, w przeciwieństwie do wiecznie marznącego Collina Jacobsona z Ravenclawu. Jednak teraz dobrze było by być Collinem Jacobsonem.
-Co ty robisz? - usłyszałam głos zza siebie. Odwróciłam się. James stał oparty o ścianę i miał minę jakby chciał mnie pożreć żywcem.
-Rozglądam się. - odparłam beztrosko.
-Po co?
-Żeby rozejrzeć się po miejscu w którym mam spać?
-Zamiast się rozglądać poszukałabyś jedzenia. - powiedział i odszedł położyć się obok małego Ślizgona. No tak. Nie mamy co jeść, pić ani nic ciepłego do ubrania. I małe szanse na wyjście. Ale przecież to coś musiało jakoś tu żyć. Być może to tylko taki korytarz i za drzwiami jest pokój z kuchnią i łazienką?
-Idź spać. - powiedział James.
-Za chwilę. - odparłam.
Przygasiłam światło i położyłam nawierzchnią szatę na zimne, twarde i niewygodne kamienie. Zostałam w samym sweterku, koszulce, spódniczce i zakolanówkach. Świetnie. Skuliłam się i spróbowałam zasnąć. Niełatwo to przychodziło w kamiennej komnacie.
                                                        ~*~
Wysoka postać w ciemnej pelerynie weszła drzwiami do małej, kamiennej komnaty. Przez chwilę stała i przyglądała się śpiącym w niej ludziom. Zsunęła kaptur. Nie miała oczu, zamiast nich dwa, czarne kamienie, w miejscu ust znajdował się wielki otwór, a w otworze mnóstwo nierównych, ostrych kłów. Stwór nie miał uszu i włosów, blada skóra opinała się na czaszce. Zbliżył się do pierwszego człowieka. Gdy ten otworzył oczy z jego ust wydobył się straszliwy wrzask, ale natychmiast stwór sięgnąć ku niemu bladą ręką i ukręciła mu kark, po czym delektując się zjadła jego głowę.
                                                          ~*~
-Aaaa! - zerwałam się gwałtownie. Ciężko oddychałam. Ty tylko sen, sen, to nie było naprawdę! Arooso, to był tylko koszmar, nic więcej. Opamiętaj się. Znów ułożyłam się na podłodze. Gdy tylko przymknęłam oczy pojawiało się to coś bez oczu. Po paru próbach poddałam się. Wstałam, zabrałam szatę i ułożyłam się na środku komnaty. Wtuliłam się do Jamesa i nakryłam się szatą.
-Co się stało, że przyszłaś? - wymamrotał.
-Nic takiego.
Spaliśmy tak aż do... Nie wiem kiedy. W kamiennej klatce nie było jak określić mijającego czasu.
-Czy wy widzicie to co ja? - zapytał Albus. Słyszałam jego przerażenie.
Usiadłam i przetarłam oczy. Pierwsze co ujrzałam to wielki napis, który wyglądał jakby wymazany krwią.
-Witajcie w Komnacie Wiecznego Smutku. - przeczytałam.
-Spójrz na drzwi.
-Al, co jest takiego ciekawe... - Urwałam.
W miejscu zamka widniała wielka dziura wyglądająca tak, jakby ktoś wybił ją pięścią.
Wysoka postać w ciemnej pelerynie, bez oczu z wielkim otworem naszpikowanym kłami.
                                                       

5 komentarzy:

  1. Mega! Już nie mogłam się doczekać następnego rozdziału. Nie sprawdzałam bloggera, bo bym już wcześniej skomentowała, jeszcze przed tym pytaniem na zapytaj xD
    Mam nadzieję, że ten potwór nie zje żadnego z nich, co?
    xoxo
    Sakura

    (wiem, że nie muszę, ale sama mi tak doradziłaś xD) http://tragic--magic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS Fajnie, że zdjęłaś weryfikację, jak Cię prosiłam. :3

      Usuń
    2. Mi akurat nie musisz wstawiać linków, bo regularnie odwiedzam twoje dwa blogi ^^

      Usuń
    3. Nie wiedziałam o.O Ale fajnie, że przynajmniej jedna osoba czyta ten mój szajs. ;3

      Usuń
    4. Z mojej strony tak samo - tylko ty na to coś regularnie wchodzisz ._.

      Usuń