środa, 10 lipca 2013

Środki ostrożności i nowy sprzymierzeniec.

Następnego dnia po lekcjach wraz z Albusem,Rose,Lily,Jamesem i Tedem stałam w tym samym korytarzu na który zabłądziłam wczoraj z Jamesem.Nie było trudno tu dotrzeć-moja podświadomość przypomniała sobie wczorajszą wędrówkę.
-Słyszycie coś?-zapytał James.
-Nie,ni..-urwała Rose.
Lament znów naprał na moje uszy.Słyszałam wyraźnie słowa samokrytyki.Wyraźne,jakby ta osoba stała tuż obok mnie.Krzyk.Taki sam jak wczoraj.A potem następny,i następny.Dźwięk spadającej żyletki.Krzyk.Czułam pulsujący ból.Nie mój ból.Ból spod podłogi.Zobaczyłam rozbłysk światła.Mrok.Ciemność.Nicość.
Rozejrzałam się.Znów byłam w korytarzu.Rose,Teddy i Al stali jakby w transie.Zrozumiałam.Oni też to słyszeli,tylko z niewiadomych mi powodów ja wychodziłam szybciej z tego staniu.Po chwili otrząsnęli się.
-Więc to. - stwierdził Teddy.
-To.- powtórzyłam jak echo.
-To na pewno nie Komnata,to nie był syk węża.-powiedziała Rose.
-Więc co? - zapytałam.
-Coś na pewno.-odparła.
Spojrzałam na Albusa i Jamesa.Dlaczego oni nie słyszeli tego co my?Co nas różni pod tym względem?
-Nie powinniśmy już tu przychodzić...Nie wiemy co to i nie wiemy czego od nas chce.Im dalej będziemy od tego miejsca tym lepiej.- powiedział Teddy
-I co?Zamierzasz tak sobie wszystko zostawić?Ten ktoś potrzebuje pomocy.Nie słyszałeś?!Co jest ciekawego w ucieczce,od tego co jest,i co musi być?-naskoczyłam.
-Nic...ale to bezpieczniejsze niż narażanie się dla kogoś,nawet nie mamy pewności czy istnieje!
-Jak ,,nie istnieje''?Co,to ktoś siedzi za oknem i puszcza te wszystkie jęki żeby nas zastraszyć?Ted,pomyśl!Nie możemy tego tak zostawić!Nie teraz gdy prawie wszyscy w tym siedzimy!
Teddy stanął na przeciw mnie.
-Ty koniecznie musisz wiedzieć co się dzieje dookoła,prawda?
-Tak.A ty wolisz przebywać w bezpiecznej niewiedzy.Czasem bezpieczna niewiedza bywa bardziej groźna niż ciekawość o otoczeniu.Chcesz czy nie musimy wiedzieć co to jest.
-Chodźmy już stąd.-powiedział.
W drodze na błonia dyskutowałam z Rose i Alem co usłyszeliśmy.Tylko Teddy,James i Lily nie brali udziału w rozmowie.Każdy z nas słyszał to samo.Z początku sądziłam,że każdy z nas usłyszał inny fragment całości,który musielibyśmy złożyć.Jak zwykle usiedliśmy pod wielką wierzbą rosnąca nieopodal jeziora.Lily kiedyś mi opowiadała,że w wodzie żyła wielka ośmiornica.Nie za bardzo chciało mi się w to wierzyć,ale rudowłosa dziewczyna jeszcze nigdy mnie nie okłamała.Teddy wciąż się do mnie nie odzywał.Bolało mnie to,ale wiedziałam,że to ja mam rację,nie on.Reszta dnia minęła nam na obstawianiu najbliższego meczu Ślizgonów z Gryfonami.Obiektywnie oceniają swoje i reszty drużyny szanse,stwierdziłam,że to my wygramy.Albus mi się strasznie sprzeciwiał.Powiedział,iż Ślizgoni mają lepszą strategię i nie latają jak kury na patykach.

Następnego dnia przy śniadaniu,biała sowa zrzuciła do mnie list : 

Od kiedy Scorpius chciał spotkać się z kimś ,, tak bardzo nisko ustawionym '' jak ja?Nie przyjaźniliśmy się,byliśmy dla siebie neutralni.I...skąd on do kija wie o korytarzu?!
-A co ty tu masz? - zagadnęła Rose.
-Nic ważnego.Wieczorem wyjaśnię.
Wstałam od stołu i poszłam do zielarni nr 4.Każda lekcja mijała mi straaasznie długo.I godziny dzielące mnie od spotkania w bibliotece też.Nie wiedziałam co z sobą zrobić - spacerowałam po korytarzach,siedziałam do góry nogami przy kominku,a nawet wysprzątałam stajnię Hasana.Kiedy nadeszła 17, o mało nie zabiłam się przeskakując po dwa lub trzy schodki.Przed drzwiami biblioteki czekał Scorp-jasnowłosy chłopak z jasnymi oczami,przypominający ducha.
-Skąd wiesz o korytarzu? - zapytałam bez przywitania.
-Nie mówmy o tym tutaj.
-A gdzie?
-Tam. - wskazał na wnękę między dwoma oknami.
Gdy już tam byliśmy powiedział:
-Ja również słyszę te jęki,skąd wiem o tym skąd wy wiecie?Usłyszałem rozmowę Rose Weasley z Lily Potter.
-I co dalej?
-Sądzę,że powinniśmy do zgłosić profesor McGonagall.To zbyt niebezpieczne i dziwne.
Drugi Teddy,pomyślałam.
-Po co mamy ją powiadamiać?Najpierw poszperajmy w historii Hogwartu,może się czegoś dowiemy o drzwiach bez klamki.Nie róbmy szumu wokół siebie.
Odeszłam,zostawiając Scorpiusa samego we wnęce.
-Ej,zaczekaj!!Jeszcze nie skończyłem!
Ale ja skończyłam,powiedziałam już co myślę.

1 komentarz:

  1. Naprawdę spodobał mi się Twój pomysł o korytarzu. Nie obraź się, ale robisz sporo błędów. Przede wszystkim chodzi mi o to, że po znakach interpunkcyjnych musisz stawiać spację. Reszty chyba się domyślasz...
    Pozdrawiam,
    D.D.

    http://repellomugoletum.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń