wtorek, 9 lipca 2013

Lament spod podłogi.


Wraz z James tak pięknie wyczyściliśmy stos kamieni,że profesor Delenop nie kazała nam więcej przychodzić.W drodze do dormitorium James przepraszał mnie wielokrotnie.I każde jego przeproszenie wywoływało mój psychopatyczny śmiech.Jego próby przeprosin z każdą chwilą były bardziej dziwne.Skończyło się na tym,że dostałam jeden z wyczyszczonych kamieni.I skończyliśmy w opuszczonym korytarzu pełnym pajęczyn.
-Chyba zbłądziliśmy.-mruknęłam
-Byłeś tu kiedyś?
Zaprzeczył.Pod ścianami stały wąskie kolumny,które także tworzyły sklepienie sufitu.Wysokie,zakurzone okna wpuszczały mało promieni słonecznych,a na końcu znajdowały się drewniane drzwi bez klamki.
James podszedł do drzwi i przyglądał się im dłuższą chwilę.
-Chyba nie powinniśmy tu być.- mój głos zabrzmiał nienaturalnie głośno.Odbił się od ścian i sufitu,a potem zniknął pod podłogą.
-Chodźmy już...
Ale chłopak wciąż stał zapatrzony w drzwi bez klamki.Czułam się coraz gorzej w korytarzu.Jakby ktoś mnie wzywał.Zaczęłam słyszeć ciche pojękiwania.Coraz głośniejsze.I głośniejsze.Wołanie.Ale o co?Kto to?Lament.Jęki przerodziły się w głos.Głos krytykował siebie.Mówił coś o samotności.Płacz przeplatał się z samokrytyką.Krzyk.Krzyk osoby której coś się stało,krzyk osoby której trzeba pomóc.Metaliczny pogłos,jakby nóż spadł ze stołu.
-Arooso.
Zamrugałam oczami.Przede mną stał zszokowany chłopak z którego przed chwilą nie było.A przynajmniej ja go nie czułam.Powoli wracałam do teraźniejszości.Rozejrzałam się.Wciąż byłam w tym opuszczonym korytarzu.
-Chodźmy.-powtórzyłam.
Powoli opuszczaliśmy korytarz.Ale ja wciąż czułam obecność kogoś spod podłogi.Tej osobie trzeba pomóc-pomyślałam.
-Na pewno wszystko dobrze?
Co?
-T-tak.Ty nie słyszałeś?
-Czego?
-Lamentu spod podłogi.
Przekrzywił głowę i powiedział:
-Ja chyba wiem.
I poszliśmy dalej, do pokoju wspólnego Gryfonów.Gdy już tam byliśmy usiedliśmy w kącie.Po chwili zjawili się Hugo,Rose,Lily i Fred.Wyjaśniłam im co się stało w opuszczonym korytarzu.
-Tata nam kiedyś opowiadał...- zaczęła Rose.
-Chyba nie sądzisz,że ktoś znów otworzył Komnatę Tajemnic? - przerwał jej brat.
I Rose opowiedziała nam jak to jej wujek Potter pokonał bazyliszka i uratował ciocię Ginny.
-Ale to na pewno nie komnata.Aroosa nie może być dziedzicem Slytherinu.-powiedział Fred
-Nie mamy pewności.Nikt nic nie wie o mojej rodzinie.-zaprzeczyłam.
-W takim razie musimy wszyscy tam pójść i sprawdzić czy na pewno tylko Aroosa słyszy ten lament.James może jest po prostu zbyt tępy by cokolwiek usłyszał.Może to po prostu Ślizgoni próbują przestraszyć drużynę przed następnym meczem.- zaproponowała Lily.
-Nie zrobiliby tego.-powiedział Hugo.
-Nie ma pewności.-odparła Rose.
-Jutro wszyscy pójdziemy sprawdzić ten korytarz.


3 komentarze:

  1. Z wielkim zaciekawieniem czytałam :D

    http://piink-glasses.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wciąga i to bardzooo :* pozdrawiam i zapraszam do mnie w wolnym czasie :)) madziiiaone.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Jest tylko parę błędów, ale z czasem je na pewno poprawisz.
    Pozdrawiam,
    D.D.

    http://repellomugoletum.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń