czwartek, 11 lipca 2013

Korytarz zbiera ofiary?

Przez ostatni tydzień często poruszaliśmy temat o korytarzu.Spotykaliśmy się nawet ze Scorpiusem, który wiedział tyle samo co my. Albo wiedział więcej, ale nie chciał żebyśmy my wiedzieli. Wszyscy poza Tedem i mną ufali mu całkowicie i próbowali zapomnieć o sprzeczkach między dwoma rodzinami. Nawet James. Może po prostu byłam zbyt podejrzliwa? Może powinnam być bardziej otwarta? Nie wchodziliśmy już do korytarza.Tak mi się przynajmniej zdawało, bo przecież nie mogłam wiedzieć co robią wszyscy moi przyjaciele w danym momencie. Ciekawiło mnie co jest za drzwiami lub pod podłogą, ale jednocześnie bałam się tego. Chciałam zapomnieć o tych jękach, lamencie. Prześladowały mnie w snach, podczas lekcji. Nie mogłam spać. Nie mogłam normalnie funkcjonować. Tymczasem życie w Hogwarcie toczyło się dalej. Nikt oprócz nas nie wiedział o korytarzu. Odbywały się mecze quidditcha. Prowadziliśmy w tabeli, ale doganiał nas Slytherin. Jednak o mecz finałowy się nie martwiłam, dzieliło mnie od niego dużo czasu, a po za tym byłam całkowicie pewna, że jesteśmy najlepszą drużyną.
Profesorzy z dnia na dzień zadawali coraz więcej. Powinno być całkowicie na odwrót. Im bliżej wakacji tym mniej prac domowych. Z pozory było całkiem normalnie. Dużo czasu spędzałam u Hasana. Nawet więcej niż powinnam. Odważyłam się na skoki. Niewysokie, przez niski płot okalający chatkę Hagrida. Jednak coś psuło naszą ,,bezpieczną'' atmosferę. Rose. Zachowywała się inaczej niż zwykle. Wciąż chciała siedzieć w korytarzu. Całymi dniami robiłaby tylko to. Odciągaliśmy ją, ale drzwi ją ... przywoływały do siebie. To z pewnością nie było normalne. Wiedziałam, że coś się w końcu stanie. Coś złego.

~*~

Obudziłam się. Była sobota. Piękny dzień bez lekcji. W dodatku słoneczny dzień. Odświeżyłam się i ubrałam czarne jeansy i zwykłą, czerwoną koszulę w kratę. Czegoś mi brakowało. No tak. Przeciągłego ,,Dzień Dobry, Arooso'' z łóżka obok. Mimo wczesnej pory Rose nie było w dormitorium. Sprawdziłam w pokoju wspólnym. Lecz tam też jej nie było.  Szybko pobiegłam z powrotem do dormitorium i obudziłam Lily,a potem niczym burza wpadłam do dormitorium chłopców i obudziłam Jamesa i Albusa.
-Rose! - krzyknęłam.
-Coo?
-James, obudź się! Nie ma jej w dormitorium i w pokoju!
Bracia jak na komendę wstali i w piżamach pobiegli do korytarza. Wraz z na wpół śpiącą Lily pobiegłam za nimi. Tak jak myślałam, Rose stała samotnie przy drzwiach bez klamki. Zabrakło mi tchu.Myślałam tylko o tym żeby nie dotknęła ich. Zamurowało nas wszystkich, nie wiedzieliśmy co robić. Staliśmy i czekaliśmy na to co nieuniknione. Rose dotknęła dłonią miejsca, gdzie w normalnych drzwiach jest klamka. I wtedy to się stało. Drzwi otworzyły się. Rudowłosa dziewczyna wkroczyła w ciemność.

1 komentarz:

  1. Kolejny świetny rozdział. Jest już mniej błędów. ;> Liczę, że jutro dodasz rozdział trochę szybciej. Nie poganiam jak coś, dodasz, kiedy dodasz xD
    Pozdrawiam,
    D.D

    http://repellomugoletum.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń