poniedziałek, 8 lipca 2013

Czyściciele Kamieni.

Pochyliłam się nad kociołkiem i wrzuciłam szczurzy ogon do eliksiru Bujnego Owłosienia.Profesor Delenop stała obok mnie,obserwując siedzącego obok Jamesa.Z jego kociołka wzbijała się w górę dziwna czerwona chmura.Odsunęłam kociołek na koniec ławki i wrzuciłam kolejny szczurzy ogon.Miałam nadzieję,że dziwne opary z eliksiru Jamesa nie wpłynęły na moją szarą ciecz.
-Podasz mi ... ?
Szybko podałam mu worek z ogonami.Nie chciałam tracić czasu,bo może po raz pierwszy dostanę dobrą ocenę.Niech James tego nie zniszczy.Profesor Delenop jeszcze nie miała o mnie złego zdania,mimo tego,że na pierwszej lekcji wysadziłam w powietrze jej ulubioną tiarę.Chwyciłam różdżkę, zrobiłam spiralę nad eliksirem i wymamrotałam zaklęcie kończące przygotowanie eliksiry.Był idealnie szary i co jakiś czas wyskakiwały i pękały wielkie bąble.To też było zamierzone.Skierowałam się do półki na której stały małe słoiki.Chwyciłam pierwszy lepszy i wróciłam do ławki.Zerknęłam na Jamesa.Teraz z kociołka wydobywał się czarny dym.Nalałam do słoiczka odrobinę mojego wywaru.Byłam z niego dumna.Nie wybuchał i nie truł wszystkich dookoła.Już odchodziłam do biurka profesor Delenop.Ale nie było mi dane tam dojść.James po nalaniu swojego czegoś do słoiczka ruszył za mną i nadepnął na moją piętę.
-KOŁEK ! - krzyknęłam.Poleciałam jak długa na podłogę,a James na mnie.Nasze słoiczki się roztrzaskały,a zmieszane eliksiry wywołały serię wybuchów.W efekcie na podłodze pojawiło się kilka dziur.
-ZŁAŹ ZE MNIE IDIOTO ! TY ZAWSZE WSZYSTKO PSUJESZ ! - krzyczałam dalej.Profesor Emma Delenop ruszyła w naszą stronę z grymasem na twarzy.Mruknęła coś i ciecz zniknęła z podłogi.Wstałam i zrzuciłam z siebie chłopaka.
-Idiota !
-Gryffindor stracił własnie przez was 50 punktów.Oczekuję was w moim gabinecie o 17:00.Panie Potter niech pan weźmie przykład z panny Black i wstanie z podłogi.
Chwyciłam torbę i nie patrząc na Jamesa wrzuciłam do środka podręcznik do eliksirów i tak jak reszta Gryfonów wyszłam z klasy.Słyszałam krzyki Jamesa żebym się zatrzymała.Zignorowałam je i poszłam dalej do wieży Gryffindoru.
-Hasło ? - zapytała Gruba Dama.
-Sok z mandragor.
-Od jutra obowiązuje nowe hasło : sok z dyni.- powiedziała i odsłoniła dziurę do pokoju wspólnego.
Przy kominku siedziała Lily i Hugo.Bez słowa usiadłam obok nich.
-Co się stało ? - zapytała Lily.
-Nie udawaj,że nic . - dodał Hugo.
Szybko opowiedziałam im co zaszło w klasie eliksirów,jak profesor Delenop odjęła nam 50 punktów i dała szlaban.W chwili gdy skończyłam opowiadać co się stało,do pokoju wspólnego wpadł zdyszany James.Wstałam i poszłam do biblioteki,byle jak najdalej od niego.Miałam cichą nadzieję,że w bibliotece spotkam Teddiego Lupina.Tak dawno go nie widziałam.Zza biurkiem jak zwykle siedziała Melody Minningan.Lekko nieogarnięta,młoda bibliotekarka,która wcale nie pasowała do tego miejsca.
-Przepraszam. - szepnęłam
-Yhym?
-Widziałaś Teda Lupina?
-Tego w niebieskich włosach?
Przytaknęłam.
-Stoi za tobą - odpowiedziała i ponownie włożyła nos w magazyn o modzie.Odwróciłam się.Za mną faktycznie stał Teddy z szerokim uśmiechem.
-Chodź na błonia.-powiedziałam i wyszłam z biblioteki.Jego obecność od razu poprawiła mi humor.Poszliśmy nad jezioro i usiedliśmy pod wielką wierzbą.Nie,nie tą bijącą.Szybko streściłam mu to co się stało w klasie eliksirów.
-James powinien bardziej uważać.
-Jak myślisz co każe nam robić podczas szlabanu?
-Pewnie każe wam czyścić stare kociołki.
Wzdrygnęłam się na myśl o tym.
-----*-----
Punktualnie o 17:00 pojawiłam się w gabinecie profesor Delenop.James wpadł chwilę później.
-Mam nadzieję,że znacie powód swojej obecności tu.
O nie, pomyślałam.Najpierw zanudzi nas długą przemową.Machnęła różdżką i w kącie gabinetu pojawił się wielki stos ubłoconych kamieni oraz dwie ryżowe szczotki.
-Proszę o wasze różdżki.
Niechętnie oddałam swoją na jej wyciągniętą dłoń.Już wiedziałam jak spędzę najbliższy czas.
-Zostawiam was tu na godzinę,jeśli gdy wrócę kamienie nie będą lśnić, jutro też przychodzicie do mojego gabinetu,jasne?
-Tak,profesor Delenop.
I wyszła.
-Kołek - mruknęłam i zaczęłam czyścić szczotką duży kamień.
-Czyż to nie jest zabawne ? Jesteśmy Czyścicielami Kamieni.
Chciałam się roześmiać,ale zachowałam obojętny wyraz twarzy.Niech myśli,że wciąż jestem na niego strasznie zła.Tak na prawdę już mu przebaczyłam.


1 komentarz:

  1. Świetny rozdział. James jest naprawdę straszny, w ogóle nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji xD
    Pozdrawiam i zapraszam na mój blog,
    D.D.
    http://repellomugoletum.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń